Szalona misja dla komandosów czyli Kurs dla Zastępowych na Ukrainie

      W piątek 3 lutego przejazd przez granice trwał ponad godzinę, potem droga szła powoli i spokojnie, jeden z Nas miał  przyjechać pociagiem. Nikt nie spodziewał się co przyniosą najbliższe dni.
      Kilku godzinna jazda wyczerpała nas, lecz pomimo niej mieliśmy dość sił bo przybyciu wstepnie zagospodarować wyznaczone nam pomieszczenie. Zaczęliśmy zapoznawać się z chłopakami z Ukrainy. W nocy nadal nie było ostatniej osoby, był nim Piotrek Nosek - Drużynowy 1. Skarżyskiej. Ukraińscy ochotnicy także mieli braki "w oddziałach". Po długich godzinach czekania w końcu przyjechali - okazało się ,że Ukraińskie marszrutki nie przetrwały ciężkiej drogi i w trakcie jazdy odpadło koło - chłopaki mogli się wykazać sprytem i pomóc w naprawie.


     Następnego dnia rano odnaleźliśmy Piotrka całego i zdrowego, przyjechał tuż przed pobudką. Pierwszą wydarzenie ,które odbyło się z rana to apel. Potem wszyscy jak jeden mąż powędrowaliśmy na Mszę Świętą - mieliśmy okazję uczestniczyć pierwszy raz w takiej Mszy w obrządku Grekokatolickim. Po śniadaniu zaczęliśmy to po co przyjechaliśmy - objaśnialiśmy chłopakom po co właściwie nam funkcje i stopnie. Kolejne wykłady nt. zbiórek przerywały gry ruchowe na świeżym powietrzu. Chłopakom z Ukrainy strasznie spodobała się gra w tzw. pająka - cały czas chcieli w Nią grać.  Około godziny 13 wyruszyliśmy do lasu. W końcu Skauci nawet w zimie potrafią rozpalić ognisko i ugotować na nim obiad. W między czasie rozwiesiliśmy linę o rozpiętości 6-7 metrów pomiędzy dwoma drzewami - wszyscy próbowali czy są w stanie przedostać się na drugą stronę.
W między czasie nasi drużynowy oddalili się. Spodziewaliśmy się kolejnych morderczych ćwiczeń. Po kilkunastu minutach zostaliśmy wezwani gwizdkiem - kompas, mapa, góra i zaszyfrowane kartki - zmora nawet najdzielniejszych z Nas. Po godzinie wszyscy dumnie wróciliśmy meldując wykonanie zadania. Piotrek poprowadził jeszcze konferencję na temat ekpresji - czym jest i czy w ogóle jest nam potrzebna. Zaczęliśmy wymieniać się kontaktami, uczyć się Ukraińskiego języka, a potem zaczęliśmy gotować kolację ,którą w tym dniu przygotowywał nasz ZZet. Po kolacji gdy sprzątaliśmy drużynowy zaczął nucić jakąś pieśń ,a my mu wtórowaliśmy. Po chwili Ukraińcy odpowiedzieli swoją pieśnią. Po chwili zdarzyło się coś czego się nie spodziewaliśmy. Wywiązała się mega rywalizacja na śpiewanie piosenek - nas 5 przeciwko 25 osobowej grupie Ukraińskich skautów. Przez około godzinę się tak wymienialiśmy piosenkami - było czuć niesamowitego ducha harcerskiego.
      Dzień trzeci rozpoczął się bardzo wcześnie - zorganizowaliśmy dla chłopaków grę z Pierwszej pomocy. Huk petard zbudził wszystkich oznajmując że coś się dzieje. Gdy wszyscy zbiegli na dół Andriej - wędrownik z Ukrainy - oznajmił chłopakom ,że potrzebujemy pomocy, rozdał chłopakom apteczki. Każdy zastęp miał znaleźć swojego rannego, opatrzyć go i dostarczyć z powrotem. Po skończonej grze udaliśmy się na Mszę Świętą. Przez resztę dnia pokazywaliśmy chłopakom różne gry ruchowe ,które mogą wykorzystać na zbiórkach zastępu czy drużyny. Nasz wypad uwieńczył wspólny obiad w klasztorze , po których zaczęliśmy zbierać się z powrotem do Polski. Niesamowite 3 dni przeżyte w maksymalnie bratersko-harcerskim gronie. Było czuć przygodę i służbę. Poszerzyliśmy nasze znajomości skautowe o kolejny kraj. Te 3 dni na długo pozostaną w naszej pamięci.

CIEKAWOSTKA - podczas przygotowań do tego kursu Drużynowy Mateusz, Piotrek i wędrownicy z Ukrainy - głównie Andriej, dlugo myśleli jak nazwać ten kurs. W końcu po wielu godzinach główkowania wymyślili - Leśny Piernacz. Piernacz - jako symbol władzy i odpowiedzialności, która ciąży na zastępowych. Leśny - bo głównym obszarem działania skautów jest właśnie las.

wyw. Kacper Kwieciński

Zdjęcia Leśny Piernacz
Wszyscy uczestnicy kursu po porannej Mszy Świętej

Nasi szaleni komandosi - od lewej Mati, Żuraw, Kacper i Norbi